Krótkie dni, dłużące się noce i przeszywające zimno. Kontury rozmywają się przez gęste powietrze, ciszę przerwie czasem szczekanie psa. Jest coś osobliwego w tych niby-dniach i wiecznych wieczorach: przemykamy ulicą, przygarbieni, opatuleni, ze wzrokiem blisko ziemi, bo wybitny piruet na lodzie to nie zabawa dla amatorów.
W tym przygarbieniu wracamy do domów. Kultura proponuje nam wiele obrazów, które mają wyciągnąć nas z jednostajnego rytmu zimy, kiedy cała energia odpłynęła gdzieś w głąb ziemi. Janina Duszejko z powieści Tokarczuk stawia horoskopy i pod osłoną nocy poluje na zło. Tove Ditlevsen przemyka ulicami Kopenhagi i snuje swoją opowieść o dorastaniu. Josif Brodski niemal co zimę odwiedza Wenecję, by w końcu napisać jeden z najpiękniejszych esejów o mglistym i mozaikowym mieście. Charles Reznikoff zimą intensywniej przygląda się detalom1:

Zima jest uważnością, czasem na przyglądanie się: momentem przerwy od gwaru wiosny i intensywności lata. Autorki i Autorzy zimowej „Składki”, a ja razem z nimi, zapraszam do ćwiczenia uwagi: mało co bywa w tym zadaniu tak pomocne, jak wiersz i proza.
Agnieszka Budnik (Raport z literatury)