Baśń o końcu – szkice światów katastrofy / Marcin Salwin

„Science fiction nie przewiduje, science fiction opisuje” konstatuje w przedmowie do przełomowej Lewej ręki ciemności Ursula Le Guin – antropolożka światów zmyślonych, trafnie określana przez Paulinę Wilk mianem pisarki społecznej. Le Guin wyraża stanowczą konsekwencję w swoim stanowisku – pisarz nie jest od przepowiadania przyszłości.

Narracje końca, szeroko pojętego świata po, czy momentu określanego przez Czaplińskiego „czasem katastrof różnicujących” pomimo naturalnych skojarzeń dotyczących raczej pesymistycznej natury tych opowieści nie stanowią bezwzględnych proroctw. Lepiej jest je traktować jako wypowiedź, która nie prognozuje przyszłej kondycji natury ludzkiej, a diagnozuje to jaka subiektywnie jest w momencie powstania narracji. Bo obawy sformułowane w opowieści sci-fi mają swoje podłoże w logice, wrażliwości, szeroko pojętym normatywnie porządku (oraz jego zaprzeczeniu), i właśnie za ich sprawą petryfikują obawy właściwe konkretnej, minionej już rzeczywistości.

Zanim zaczniemy zadawać sobie pytania o logiczne (czyli najgorsze w przypadku sztuki) uzasadnienie celu takiej historii – czy ma objaśniać, ostrzegać, usprawiedliwiać, czy w sposób quasi-baśniowy uzasadniać decyzje czy obawy – warto odłożyć na bok suchy racjonalizm i skupić się na tym przez kogo została zaktualizowana i wypowiedziana. I zgodnie z poetyką re-storying, i za Berdyszakiem jednocześnie, rozważyć, czyja perspektywa staje się całością radykalną poznanej narracji. Szczególnie, że nawet w tych najmniej na pierwszy rzut oka optymistycznych postapokaliptycznych rozpoznaniach pojawia się ziarno nadziei – sugestia, że pozostaje ktoś do wypowiedzenia tej historii, a ta przecież w swojej naturze i w swoim celu ma reprezentację doświadczeń subiektywnych  – bo te, jak przywołuje Fludernik, opowiedziane są „poprzez świadomość bohatera”.

Zakres widzenia zmienia się – katastrofa doświadczona osobiście jest bliższa, narracja – bardziej rozpoznawalna. Okoliczności parafrazują jedne obawy na drugie. Jednak to widzenie fragmentaryczne, nieobiektywne, dopuszcza dotkliwsze i pełniejsze budowanie większej całości tworząc asamblaż, spójny wobec baumanowskiej ponowoczesności, która trwa w rozpadzie dekonstrukcji, niestabilnej rozsypce skonstruowanej z przypadkowych części.

Sam koniec świata i sama katastrofa na ten moment nam się opatrzyła – my wiemy (akt serdecznego myślenia życzeniowego), w większości, co ma się wydarzyć, jakie jest ryzyko, jakie zagrożenia czekają już na progu. Współczesne, świadome społeczeństwo już zdaje sobie sprawę z zagrożenia. Jednak koniec nie przychodzi ani szybko, ani nie przychodzi tak łatwo. Trzeba się z nim rozprawić, poradzić sobie, tkwić w nim przez pewien czas, w gotującym się kotle naszej planety. „Prawie wszystko doprowadzone do logicznego końca staje się przygnębiające, jeżeli nie rakotwórcze” podsumowuje Le Guin. I ma racje. Kiedy Mieke Bal ustala, że opowieść to coś, co ma po prostu początek i koniec – swoje pierwsze i ostatnie tchnienie, w obrębie którego coś się wydarza, to nie przeocza, że cykl wydarzeń trwa przed i po zamknięciu.  Bo niezależnie od skali katastrofy – monotonia życia musi i będzie wciąż trwać, bez znaczenia jak bardzo poszarpana i dziwna staje się tkanka rzeczywistości. Te historie wiszą w ambiwalentnej przestrzeni pomiędzy nazbyt przygnębiającą (aczkolwiek zasadną) ekstrapolacją, wyważonym ostrzeżeniem, a słodko gorzką wiadomością o nadziei. A tak, by nie popadać w przesadny pesymizm, nie tylko zaświadcza o wspólnotowości doświadczenia z perspektywy jednostki, ale też o możliwości niezgody, opozycji czy sprzeciwu.

Warianty były różne. Widmo konfliktu atomowego, kryzys klimatyczny, zastane traumy po minionych (lub nie) wojnach, problemy mniejszości i jakichkolwiek jednostek zamykanych w kategorii outsidera. Szkicowość rozpoznań leży w ich stosunku do teraźniejszości, a dotyczy to zwłaszcza tych powstałych przed 2001 rokiem – przełomem nastania nowej-nowoczesności po 11 września, czyli nowego porządku w kategorii lęków społecznych, geopolitycznych power imbalances czy postępującego gwałtownie i wyraźnie kapitalizmu. Szkicowo zauważone narracje końca powstałe przed nie tracą na aktualności mimo swojego pozornego archaizmu. W końcu nie rosną z niczego, a naszkicować to znaczy zobaczyć i się do tego przyznać.

Po czyjej stronie stoi wina? Rzadko kiedy szeroko pojęty twór antagonistyczny trawiący fikcyjny wariant świata czy jakikolwiek przyczynek katastrofy jest samoświadomy, a jego rakotwórczy rozrost jest wynikiem jego wyboru lub nawet instynktu. Katastrofa jest wynikiem działań ludzkich i ten bez przerwy stanowi ostatnią kroplę, zapalnik i katalizator tragedii. Wniosek jest jeden – sami sobie zgotowaliśmy sobie taki los. 

„[N]ie należy żyć przeszłością, ale zajmować się sprawami dnia dzisiejszego, bo to, co było, nie jest ważne” – tak wyjaśnia Słownik Języka Polskiego jedno z popularnych podwórkowych powiedzeń – i to dość szczególne, bo niosące ze sobą głęboko zakodowaną i zaafirmowaną potrzebę rozstania z przeszłością. Kurczowe trzymanie się jej nie ma większego znaczenia, mówi. Takie traktowanie opowieści pozwala na zawieszenie jej największego ciężaru – pomiędzy tym co ma znaczenie, a tym co być może, pokrzepiająco, nie ma jej aż tak dużo. 

Proponując niesprawiedliwy kompromis – bez parafrazy czy doprowadzenia do śmieszności, a z zachowaniem spójnego absurdu. To propozycja  przewrotu antropocentrycznego myślenia. Z optyki kapitalistycznego zysku, wysysania sił życiowych planety, surowców, narracji samolubnego myślenia o rzeczywistości i jej zasobach na myślenie antropocentryczne wobec jednostki. Myślenie międzyludzkie, czy może nawet wobec-ludzkie, niepozbawione empatii i łagodności, również w stosunku do samego siebie.

Wiadomość pozytywna – nie jest dobrze, jest źle. Ale jesteśmy w tym mniej sami, niż myślimy.

Bibliografia
Bal Mieke, Narratologia. Wprowadzenie do teorii narracji, Bauman Zygmunt, Socjologiczna teoria postmoderny, w: Postmodernizm w perspektywie filozoficzno-kulturoznawczej, red. A. Zeidler-Janiszewska. Warszawa 1991.
Czapliński Przemysław, Końca świata nie będzie. Parafraza krytycznoliteracka, “Teksty Drugie” 2020 nr 1.
Fludernik Monika, Towards a ‘Natural’ Narratology, London-New York 2005.
Januszkiewicz Michał, W horyzoncie nowoczesności: antybohater jako pojęcie antropologii literatury, “Teksty Drugie” 2010 nr 3.
Kaczmarczyk Katarzyna, O podstawowych znaczeniach narratologii transmedialnej i o jej miejscu wśród narratologii klasycznych i postklasycznych, w: Narratologia transmedialna. Teorie, praktyki, wyzwania. red. K. Kaczmarczyk,Kraków 2017.
Le Guin K. Ursula, Lewa ręka ciemności, w: tejże Sześć światów Hain, tłum. K. Staniewska, A. Sylwanowicz, Warszawa 2015.
Wilk Paulina, Planeta prawdziwych zmyśleńPrzekrójhttps://przekroj.pl/kultura/planeta-prawdziwych-zmyslen-paulina-wilk [dostęp: 06.05.2023].

Marcin Salwin – urodzony w 1997 naoczny świadek trudnej relacji praktyki z teorią. Absolwent rysunku na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Zainteresowany głównie zagadnieniami narratologii transmedialnej, dialogowaniem z kategoriami literaturoznawczymi oraz powoływaniem kontekstów popkulturowych. Zajmuje się relacją szeroko pojętego rysunku z poetyką. Z zawodu – dydaktyk, z przyzwyczajenia  – nikt specjalny.