w lipcu
wszystko faluje
powietrze nad autami
imituje niestałość materii
czas mija
poza czasem
z moich włosów sypie się piasek
i coś wysypuje się też we mnie
ziarno
po ziarnie
paradoksy samotności czułości
migocą w drobnych ruchach wody
i żałuję że nie wzięłam przeciwsłonecznych
i żałuję każdej lekcji pływania
światło zapałki
rzuca niespokojne cienie na nagie ściany
odkrywa iluzje trwania i nas
obnaża
każda świeczka się kiedyś wypali
równo w rzędzie układam muszle
ty cicho obserwujesz
a cienie tańczą
kpią ze słonych ust
czy próbujesz coś powiedzieć?
słyszę tylko muzykę
srebrzysty szept
minął lipiec
nasze ubrania są wciąż mokre
ciężkie i ciemne i ciepłe
trwa lato
a czas letni to iluzja
płyniemy analogicznie
ale osobno dryfując po wiśle
rozpływając znaczenie kochania
i kwitnąc jak kwitną wiśnie
egoistycznie
nie myśląc o wiośnie
Jagoda Marcinkowska – zawieszona między dwoma kierunkami studiów, między Warszawą a nie-Warszawą, między prozą a poezją, między herbatą a brakiem czajnika. Czasem publikuje zdjęcia na Instragramie na koncie @sercewrozterce.