Dwa wiersze / Maria Cipińska

przetwory

tobie chcę wysłać jesień za oknem pociągu
garniec złota rozlany na polach
– głupota – przegrany w przeciągu
uczuć mój pomysł, bo z innego już drzewa owoce
zrywasz, w innych kosztujesz przetworach

tylko myśli moje ozłocę

przyjdź, zerwij mnie z drzewa
przemyj, obierz, wyrwij pestkę ze środka
już się z garnka wylewa
i ucieka mikstura przesłodka

zachęcasz mnie by dojrzały
składniki moje
mój smak wciąż nieśmiały
jeszcze się spaść sama boję

zamknę się w słoiku
szczelnie by poczekać na zimę
może zapragniesz dotyku
może cię zapachem owinę

położysz mnie
na kromce chleba
chcę rozpłynąć się w twych ustach
chcę zostać smakiem jesieni
uniknąć rozkładu na ziemi

śnię
że mnie twe ciepło rozgrzewa
a powidła są w twoich gustach

moja droga

zapierały dech w piersiach
zbocza w złocie listopada
i szłam
i myślałam o twoich objęciach

może mi tak myśleć nie wypada
może by się tak skupić na górach
i iść
z głową tu a nie w chmurach

wczorajszy szlak mnie zmęczył
raz we mgle raz w słońcu kąpiel
ciężko iść
gdy jedna myśl ciągle dręczy

i wątpię i wątpię i wątpię
że ze mną byś tym szlakiem
chciała pójść
ale niejasnym jesteś znakiem

może bym miała więcej siły
więcej pewności siebie
szybciej bym szła
gdyby mi się te sny nie śniły

sny, w których za dużo jest ciebie
i noce, gdy liczę na co niewiadomo
nie odchodzą
uczucia mi nie przechodzą

bo brzmisz tak świeżo a tak znajomo
tak blisko a zaraz odległe
więc idę
tą drogą, najwyżej polegnę

Maria Cipińska jest z niedużego miasta, ale aktualnie studiuje dziennikarstwo w Krakowie i błądzi tramwajami po mieście; gra na altówce, a jej zdjęcia natury można  zobaczyć na koncie @mawenclie na Instagramie.