List od (połówki) Redakcji / Klaudia Kołodziejczyk

Ten list już dawno powinien być gotowy, ale z jakiegoś powodu piszę go dopiero noc przed publikacją czytanego przez Was numeru; dopiero drugiego numeru, ale minęło już pół roku, odkąd zaczęliśmy Składkę i prawie półtora roku, odkąd zaczęliśmy o niej myśleć i ją planować. 

Lato zawsze mija szybko, za szybko; mijało szybko nawet wtedy, kiedy spędzałam je tylko na spowolnionych od upału wizytach u nadmorskiej części rodziny i czytaniu książek. Teraz lato to uporczywe spotkania, ustalane z godziny na godzinę; spacery, kolacje, pikniki, wycieczki, wszystko tylko dlatego, że jest lato; dużo, wszystkiego bardzo dużo. Z lata zawsze są pełne rolki zdjęć, ale najlepsze momenty są prawie zawsze poza kadrem. Wpadanie w rozpalone ramiona kogoś, kogo nie widziało się kilka miesięcy, śpiewanie (wykrzykiwanie) albumów gotując wspólnie przy otwartych oknach, leżenie na trawie z kimś, kogo poznało się dopiero kilka dni temu.

Nie jest tajemnicą, że nie przepadam za jesienią i zimą. Zamykam się wtedy szczelnie w moich czterech ścianach, w wannie, w kubkach i talerzach, piekarniku, paczkach mąki i zasłoniętych oknach. Ale myślę, że odkąd mamy Składkę zimne miesiące będą dużo bardziej znośne. Widzimy się już za trzy miesiące — w jesiennym, trzecim już, numerze. Niezmiennie dziękuję za to, że jesteście z nami.