W jaki sposób pisać o lecie? Przechylam lusterko w swoją stronę, staram się nie dotknąć zawieszonych przy nim zapachowych choinek. Każda z nich chce mnie zaatakować nasyconym zielonością zapachem, każda chce go przenieść na moją skórę, potem tego zapachu nie zmyję, stanę się zawieszką o zapachu sosny.
A przecież jestem tu, żeby chłonąć jego zapach.
lato nie chce, bym pisał o nim wielką literą, w małej czuje się pewniej. Cóż, niech mu będzie, chociaż ja się z tym nie zgadzam. Myślę, że jest wszechogarniający, że nie pomieściłby się sam w sobie, gdybym nawet napisał LATO. Nie odnalazłby się w narzuconych ramach, gdyby nawet istniały litery większe od wielkich.
Przechylam lusterko, widzę w nim teraz swoje włosy, głowę opartą na ramieniu lata, widzę fragmenty skóry, które zaczynają się ze sobą łączyć. W skórze odnajduję potwierdzenie tego, że jesteśmy razem. Że lato jest przy mnie.
lato nie chce, bym pisał o nim wielką literą, w małej czuje się pewniej. I od tej małej litery bierze swój początek, rozpoczyna się czymś nieistotnym, czymś, co można wpisać w kropkę, w kropkę wypełnioną światłem, jaskrawożółtą plamką o zapachu blasku. Kropki tej nie dałoby się przeoczyć, łączyłaby się z innymi kropkami poprzez skwierczenie, poprzez pobudzanie. Istnienie pełne lata szuka wspólnoty.
Niech mu będzie. Zamykam oczy. Potem wdech i jego zapach.
lato uśmiecha się, gdy przez otwarte okna do środka wsypuje się piasek, gdy wypełnia przestrzeń wokół naszego wspólnego ciała.
i co dalej?