Zaczęłam siebie tracić, kiedy dowiedziałam się o niej. Tamten moment, tamta chwila, jej istnienie i moje uchodzenie, stopniowe zanikanie, chowanie się do środeczka. Wystarczyło tylko jej imię i już ciało napięte, już reszta nieważna, supeł w żołądku i zaciśnięte zęby. I wtedy się zaczęło, tak, myślę, że to właśnie wtedy pojawiły się luki, wtedy poczułam się pusta, wtedy po raz pierwszy mnie zabrakło i pomyślałam sobie, jakie to śmieszne, że w tym całym ubywaniu wcale nie staję się lżejsza, tylko przeciwnie, zapadam się pod własnym ciężarem.
Ona, niczego nieświadoma i ja, trawiona własnym zanikaniem.
I wtedy, tak, to było wtedy, rozpoczęła się moja walka, walka o każdy skrawek, który ze mnie pozostał, każdy okruszek, każdą drobinkę. Jakie to żałosne, pomyślałam sobie i nagle gorycz zaczęła wypełniać mi usta, nieproszona dostała się do krwiobiegu i rozlała po ciele. Obrzydliwe uczucie, podły smak, ale co zrobić, co poradzić? Niewypowiedziane słowa nie znajdują ujścia, bezlitośnie zaciskają się na gardle, duszą i dławią, a ona nic sobie z tego nie robi.
Ona może nawet nie wie, że istnieję.
Ona lepi się do palców jak ciasto, którego nie można wyrobić, bezczelnie wchodzi pod paznokcie, nie daje się zmyć, nie pozwala odpocząć. Chciałabym ją wydrapać z siebie, wyrwać, wyszarpnąć, ale nie znam sposobu, nie mam siły, brakuje pomysłów. Ogarnia mnie obezwładniające poczucie porażki. I myślę sobie, że może byłoby prościej, gdybym jej po prostu nienawidziła, tak po ludzku, bezwstydnie żywiła odrazę, lecz tego też nie potrafię, nie mogę, dlatego nieustannie się tracę i zbieram. Oswajam własne zanikanie.
Ona wypełnia mnie całą.
A ja nie wiem nawet, kim ona jest.
Julia Sałacińska – oswaja rzeczywistość słowami. Można ją znaleźć na Instagramie na koncie @despersacja.