pierwsza czasu letniego i tylko okna
pod blokiem gwiazdami
ledwo łapię oddech
bzem zatykam płuca
zrywam 73 lata
w dłoni pacierz
rozkwitły błękity
w rzęsy łapię duszno
i się kurzy
a na blacie pomidory w plastiku
z czasów zanim matka
albańskie
na wszystkich zdjęciach w ustach
papierosy
teraz wypalam
wzrokiem dziury w paczce
po tym jak na jesień byłam w Tiranie
matka pamięta inaczej
tego lata wiecznie
dziczejące pomidory
nie pochylą się
ku ziemi
nie z ziemi
powstaną
nie w ziemię
się obrócą
poszła z zimną zośką na układ
nigdy
ich nie zjem
moja matka
ich nie zje
jak ona będę miała ziemię za paznokciami
perły i długie włosy na obojczykach
trzeba zasadzić pomidory a potem o nie nie dbać